Majówka w Żywcu
W roku postanowiliśmy złapać chwilę oddechu od szarości dnia codziennego i wyjechać na parę dni na majówkę. W tamtym roku większość czasu przesiedzieliśmy bo rosnący brzuch i pewne komplikacje nie pozwalały na podróże. Po długich poszukiwaniach wybór padł na Żywiec (nie, nie piwo a miejscowość w województwie śląskim). A, że miejsce łączy w sobie zarówno zalety gór jak i jezior (Jezioro Żywieckie) to kierunek wydawał się idealny i tak było.
Żywiec, miejscowość, w której byliśmy gośćmi, ale której niestety nie udało nam się zbytnio zwiedzić, ani też odwiedzić zespołu zamkowo – parkowego. Może kiedyś. Niemniej mieliśmy przyjemność skosztować jedzenia w Karczmie Żywieckiej, polecamy bardzo smacznie a także odkrywać uroki jeziora żywieckiego.
Oczywiście nie odbyło się bez podróży po okolicy i muszę przyznać dość sentymentalnych bo większość ferii zimowych spędziłam w niedalekiej okolicy. Udaliśmy się zatem na skocznie im. Adama Małysza a nawet wjechaliśmy na nią wyciągiem krzesełkowym by potem po schodach wspinać się na sam szczyt. Cóż, przyznam, że dla fanów skoków może i jest to atrakcja, dla dzieci na pewno frajda a dla mnie? Myślę, że przeżyłabym bez problemu nie zdobywając jej.
Kolejną atrakcją, którą zaplanowaliśmy to wjazd na Czantorię. Tu także wyciąg krzesełkowy czterosobowy. Wjazd trwa zdecydowanie dłużej a i widoki są o wiele fajniejsze. Co prawda mieliśmy pecha i zamiast podziwiać szczyty, wjechaliśmy w mgłę, która przesłoniła wiele. Niemniej wycieczka bardzo przyjemna. Warto tu dodać, że wjeżdżając na Czantorię, macie okazję uzyskać dwie fotki. Pierwsze robi fotograf i do obioru są na dole. Koszt 5 zł. Polecamy bardzo. Drugie robi automat, odbiór na górze i koszt 15 zł. My nie skorzystaliśmy z tej drugiej opcji. Jakoś preferujemy zdjęcia z ręki człowieka.
Myślę, że warto dodać, że zarówno na skocznie jak i na Czantorię można wjechać z niemowlakiem. W przypadku skoczni wymagane jest aby maluszek był w nosidełku, na Czantorii niekoniecznie ale dla bezpieczeństwa lepiej je mieć. Można także wwieść wózki / rowery ale nie korzystaliśmy z tej opcji.
Kolejną atrakcją, którą zwiedzaliśmy była trasa z Żywca na Koniaków i Istebnę. Widoki zapierające dech w piersi i bardzo polecamy. Przyznam, że prawie nie poznałam Istebnej. Kiedyś znałam ją jak własną kieszeń a teraz cóż. Kilkanaście lat niebycia robi swoje. Na powrocie zatrzymaliśmy się na Zaporze Wisła Czarne i urządziliśmy przemiły spacer. Chwila oderwania od kółka.
Wyjazd się zakończył a my wróciliśmy. Przyznam, czuje spory niedosyt bo miejsc do zwiedzenia i zobaczenia pozostało jeszcze wiele. Liczę na to, że wrócimy tam jeszcze, gdy nie będzie lockdownów i będzie można wszystko podziwiać. Ja osobiście czuje wielki niedosyt, bo z niemowlakiem nie dało się zbytnio pstrykać zdjęć i uwieczniać chwil.