Kierunek Karkonosze – zdobywamy Karpacz
Gdy padła propozycja aby na weekend skoczyć do Karpacza, to cóż nie myśleliśmy długo. I tak o to w ostatni czwartek lutego zmierzaliśmy w kierunku Karkonoszy do małej wioski Mysłakowice, niedaleko Karpacza. To tam wynajęliśmy Dom Tyrolski pod Dębem, który przeszedł nasze oczekiwania pod względem wygody i komfortu dla dziesięcioosobowej gromadki z dzieciakami.
Karkonosze przywitały nas piękną wiosenną pogodą bo termometry pokazywały 18 stopni Celsjusza. Co prawda liczyliśmy jeszcze na śnieg, w końcu sanki wzięliśmy dla pociechy ale cóż mówi się trudno. Pierwszego dnia postanowiliśmy zwiedzić okolicę i poznać tą największą wieś w Kotlinie Jeleniogórskiej jaką są Mysłakowice. Udaliśmy się zatem do parku, który został założony w 1838 roku w stylu angielskim. Znajduje się w nim pałac Hohenzollernów z końca XVIII wieku oraz brama z kości wieloryba (niestety nie oryginalnymi) oraz staw.
Być w górach i nie wejść na szczyt to wręcz nie wypada. Niestety piątek przywitał nas dość słabą pogodą, niemiej postanowiliśmy się ruszyć. Śnieżka odpadała ze względu posiadania dwóch niemowlaków na pokładzie. Wejść z wózkami raczej by się nie udało, wjazd krzesełkowym wyciągiem na Kopę odpadał, natomiast oszustwo w postaci wjazdu gondolą po czeskiej stronie nie było możliwe ze względu na pandemię. Postanowiliśmy zatem wybrać się do Samotni.
Tak więc szybkie pakowanie do samochodów, przejazd krętymi uliczkami Karpacza i zaparkowanie nieopodal szlaku. Ruszyliśmy pełni sił przed siebie. Pierwszy postój obowiązkowo zaliczyliśmy przy Kościele Wang. Kościół Górski Naszego Zbawiciela potocznie zwany Kościołem bądź Świątynią Wang, w 1842 roku został przeniesiony z miejscowości Vang (Norwegia). Zbudowany z bali (bez użycie gwoździ) na przełomie XII i XIII wieku uznawany jest za jeden z najstarszych drewnianych kościołów w Polsce. Można go oczywiście zwiedzić ale naszym celem były góry.
Po odpoczynku, kupieniu biletów, ruszyliśmy. Już na początku trafiliśmy na problemy bo zima w górach przecież nie odpuszcza a na szlaku pełno lodu i śniegu. Niemniej pokonaliśmy pierwsze strome wejście by chwilę później stanąć przed kolejnym. Tu już pojawiły się spore obawy i przyszła rezygnacja. Trafiliśmy jednak na pewnego pana, który zapewnił nas, że dalej jest o wiele lepiej. I tak o to wspięliśmy się na owe wzniesienie by potem móc delektować się łagodną ścieżką w śniegu. Niestety spacer musieliśmy zakończyć z racji nadciągających ciemnych chmur. Ale co nasze to nasze. Nasze smutki ukoiły pyszne pierogi z Pierogowa
Sobota, owiała nas chłodem co nie przeszkodziło nam zwiedzić Karpacz oraz wybrać się nad dziki wodospad na Łomnicy. Powstał poprzez wybudowanie zapory przeciwrumszowej.
Wracając zahaczyliśmy o skwer, na którym stoją rzeźby, rzeźby zwierząt Karkonoszy, wykonane z blachy stalowej. Wycieczkę zakończyło smakowanie sernika z malinami z Mount Blanc. Polecamy.
Wszystko co dobre się kończy i tak o to w niedziele nadszedł czas powrotu. Niemniej wiemy jedno, na pewno tu wrócimy aby jednak zdobyć owe górskie szczyty. Żałuje tylko, że nie wzięłam aparatu.