Minął rok 2017, nadszedł 2018
Kot i kawa

Minął rok 2017, nadszedł 2018

Podsumowanie roku przeważnie jest na koniec roku, ale co zrobić gdy owa końcówka upłynęła jak z bicza trzasnął. Nim się człowiek zorientował to już styczeń zawitał i nawet zdążył zagościć się. Nie ma co narzekać, przecież podsumowanie można także zrobić na początku roku. Może nawet i lepiej bo człowiek taki pełny werwy i chęci. W żyłach jeszcze kipią postanowienia noworoczne a ambicje jeszcze nie przybrały słomianych kapeluszy. Tak więc będąc w tym natchnieniu zaczynam…

Rok 2017 to dla mnie rok na pewno „utraconych pierwszych razy”. Pracując na pełen etat straciłam sporo okazji zobaczenie pierwszych razy: pierwszych kroczków, pierwszego skakania, pierwszego słowa czy poznawania pierwszych ulubionych książeczek. Niestety takie jest życie i niema co rozpaczać, „kolejne razy” pozwalają w pełni cieszyć się naszym skarbem. A to najważniejsze.

Rok 2017 był także rokiem wyzwań, nauki, pokory i braku czasu. Koleje losu sprawiły, że wiele się nauczyłam o życiu, tym jak jest kruche i tym, że nigdy niewiadomo co może nas spotkać. Mimo braku czasu rozpoczęłam studia podyplomowe, choć szczerze nie wiem kiedy znajdę czas na napisanie prac zaliczających semestr.  Zdrowie nauczyło mnie pokory a brak czasu lepszego zagospodarowania i priorytetyzacji.  Choć przyznam, że brakuje mi bardzo chwil dla siebie.

To także rok znalezienia swojego miejsca w sieci a dokładnie domeny. W ciągu ostatnich lat skalałam z domeny na domenę, nie umiejąc zadomowić się na stałe. A sweeciak.pl grzecznie czekał i czekał (tak od 8 lat). W tym roku także udało mi się odzyskać cześć wpisów pogubionych podczas migracji i systematycznie (choć to dość naciągane) tworzyć owe moje miejsce. I choć wiele jeszcze do otworzenia i zrobienia to jakoś chęć i ambicja na to nie gaśnie.

Pod względem czytelniczym rok 2017 na pewno należał do Magdaleny Witkiewicz i odkrywaniu polskich pisarzy. Troszkę ich się nazbierało w liście lektur przeczytanych. Co prawda nie udało się zaliczyć wyzwania 52 książek ale wynik, który osiągnęłam i tak mnie zadowala. Chciałabym wybrać jedną książkę, która mnie zaskoczyła i zniewoliła ale chyba się nie uda. Z racji zróżnicowania gatunkowego takich pozycji w tym roku było kilka. W pamięci jednak utkwiło mi oryginalne wydanie „Illuminae”, które zarówno wzrokowo jak i czytelniczo sprawiało frajdę. Chris Carter i jego dwie powieści „Jestem śmiercią” i „Geniusz zbrodni” mroczno zapadły w pamięci. Trudno też byłoby mi przejść obojętnie obok wspomnianej wcześnie Magdalenie Witkiewicz i jej powieści „Czereśnie zawsze muszą być dwie” a także serii z Milaczkiem. Uchylę także czoła przed Agnieszką Lingas – Łoniewską i jej dziełem „Wszystko wina kota!”. Zakończę chyba moim małym odkryciem a mianowicie Jurgenem Thorwald „Ginekolodzy”. Zdarzyły się też klapy czytelnicze, choćby „Moje córki krowy” Kingi Dębskiej, czy zawód Simonem Beckettem „Niespokojni zmarli” i Alex Kavą „Epidemia”.

Rok 2017 to także otworzenie się na książeczki dla dzieci i próba ich zrecenzowania. Wyzwanie niebagatelne bo co innego podoba się mamie a co innego małemu krytykowi literackiemu, a że jeszcze swych upodobań w słowa nie zamienia to trochę ciężko dobrać odpowiednią ocenę.

Skoro podsumowanie mam już za sobą to może czas na postanowienia noworoczne. Co prawda jestem z nimi często na bakier ale jakieś zawsze tam są. Choć przyznam się, że mam jedno, które co roku odnawiana (i tak od 2010 roku), czyli przeczytam 52 książki w ciągu roku. Każdego roku do tego dążę i czasem się udaje czasem nie. Sztuka sztuce nie równa, i choć ilość nieważna bo czytam dla przyjemności to jednak dobrze czasem tak do czegoś dążyć. Dodatkowo dokładam do  owego wyzwania jakiś ogólny kierunek czytelniczy. W 2016 roku była to klasyka literatury, w 2017 otwarcie się na polskie pisarki i literaturę kobiecą, choć przyznam to mocno szufladkuje. W tym roku myślałam nad wyzwaniem związanym z prozą Kinga ale patrząc na stertę książek, która czeka na przeczytanie stwierdziłam, że rok 2017 jest rokiem przeczytania zaległych książek. A sporo ich, że ho ho ho.

A inne postanowienia? Cóż, nie lubię ich składać bo z reguły szybko ich zapał się kończy. Choć może jedno powinnam złożyć, wezmę się w końcu za swoje zdrowie bo słabo to widzę. Może jak w końcu to napiszę to tak się zmotywuje do tego.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *