"Charlie i fabryka czekolady" – Roald Dahl
Dahl Roald,  Książki dla dzieci,  Literatura dziecięca,  Zysk i S-ka

„Charlie i fabryka czekolady” – Roald Dahl – recenzja

„Charlie i fabryka czekolady” Roalda Dahla trafiła do mnie przez przypadek, ot tak koleżanka kupiła i mi pożyczyła. Pewnie sama z siebie nigdy bym nie sięgnęła po tą pozycję, no ale w wyniku chwilowego braku innych powieści postanowiłam ją przeczytać. Dodatkowo przemawiało za nią jeszcze to, że lubię czytać książki, które miały swoje ekranizację i porównywać, które „medium” było lepsze. A jak zapewne wiecie Charlie doczekał się swojej wersji kinowej i to nawet dwóch. Pierwsza powstała w 1971 roku oraz druga z 2005 roku z Johnnym Deepem w roli Williego Wonki (właściciela fabryki). Tą późniejszą wersję oglądałam i śmiało mogę powiedzieć, że film był o wiele lepszy niż książka. No ale wrócimy do powieści.

Roald Dahla opowiada historię chłopca, jak łatwo się domyśleć Charliego, który pochodzi z bardzo ubogiej rodziny. Tak biednej, że nie stać ich czasami na jedzenie. Cała rodzina, czyli Charlie, jego rodzice i dziadkowie żyją w rozpadającej się chatce, która sąsiaduje z fabryką czekolady pana Wonki, najlepszego specjalisty od najlepszej czekolady. Jest on dość ekscentryczny a jego produkcja owiana jest wielką tajemnicą. Charlie zawsze na urodziny dostaje prezent w postaci tabliczki jego czekolady. Jak to zawsze bywa ze zbiegami okoliczności, pan Wonka ogłasza konkurs tuż przed urodzinami głównego bohatera. W tabliczkach swojej czekolady umieścił 5 złotych biletów, które uprawniają zwycięzców do zwiedzenia jego niepowtarzalnej fabryki i poznaniu paru sekretów. Świat stworzony przez Dahla ogarnia gorączka słodkości i polowania na bilet.

Po wielu próbach i przy pomocy różnych, niekoniecznie uczciwych sposób zwycięzcami zostali: August Gloop, który ma nieskończony apetyt, Veruca Salt, rozpieszczona do granic możliwości dziewczyna, Violet Beauregarde, która jest mistrzynią w żuciu gumy balonowej oraz Mike Teavee, przemądrzały chłopiec, uzależniony od telewizji. Ostatnim znalazcą złotego biletu jest oczywiście nasz główny bohater Charlie. Szczęście mu sprzyjało.

Od tego momentu rozpoczyna się prawdziwa przygoda. Dzieci wraz ze swoimi rodzicami, a w przypadku Charliego z dziadkiem zostają zaproszenie przez pana Wonka do fabryki, gdzie czeka ich zwiedzanie tego „cudu” świata. Wraz z kolejnymi etapami wycieczki u małych bohaterów złe cechy biorą górę, a jak wiadomo dobrze to się skończyć nie może. I tak o to ze strony na stronę dowiadujemy się czego nie wypada i za co można zostać ukaranym.

Powiem szczerze ciężko mi napisać o tej książce coś dobrego. Dla mnie była to po prostu jedna wielka strata czasu. Książka, którą czytałam (może to było okrojone wydanie) niczym nie różniła się od filmu, nic nowego nie wnosiła. Dosłownie miałam wrażenia, że czytałam pseudo scenariusz filmu, który na dodatek był słaby. Rozumiem, że nie jestem typowym odbiorcą tej książki, ale inne powieści, które także są pisane dla dzieci czytam z przyjemnością i mogę o nich powiedzieć dobre słowo. A tu nic,  ani dialogi, ani forma, ani styl, po prostu nic do mnie nie przemówiło.

Oczywiście mogę napisać, że książka zawiera przesłanie, dla dzieci jak nie powinny się zachowywać, dla dorosłych jak nie powinni wychowywać swoich pociech ale czy to wystarczy aby była to dobra powieść? Rozumiem, że została stworzona w myśl bajek ze szczęśliwym zakończeniem i tymi wszystkim morałami ale powiem szczerze, swojemu dziecku będę wolała włączyć film niż ją przeczytać. Kompletnie nie mój gust.

O książce:
Tytuł: Charlie i Fabryka Czekolady
Tytuł oryginalny: Charlie and the Chocolate Factory
Autor: Roald Dahl

Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Data wydania: 30-08-2005
Liczba stron: 190
Gatunek: Literatura dziecięca, Wiek 9 – 12 

 

Sprawdź, gdzie kupić:

Ocena:
  • Książka zainteresowała mnie:
  • Akcja wciągnęła mnie:
  • Narracja uwiodła mnie:
  • Temat zaciekawił mnie:
  • Postacie zawładnęły mną:
2

Podsumowanie:

Cóż, „Charlie i Fabryka Czekolady” to pozycja, która do mnie całkowicie nie przemówiła. Wręcz wymęczyła i zniechęciła do siebie na całej linii. Widocznie nie mój gust.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *