"Misja Ambasadora. Trylogia Zdrajcy" - Trudi Canavan
Canavan Trudi,  Fantastyka,  Galeria Książki,  Książki

„Misja Ambasadora. Trylogia Zdrajcy” – Trudi Canavan – recenzja

W końcu nadszedł czas, kiedy to mogłam zdjąć lekko zakurzoną „Misję Ambasadora” z półeczki, na której stała długo w bezczynności. Powód, dla którego dostała zaszczytu przeczytania – oczywisty. W końcu pojawiła się trzecia część trylogii, z której owa pozycja pochodzi. Z przyzwyczajenia wolę zasiadać do lektury gdy mam całość, niż oczekiwać na kolejne części i zapominać po drodze o co chodziło. W szczególności gdy mam do czynienia z trylogią, cóż chyba w ten sposób uwidacznia się moja niecierpliwość i chęć dowiedzenia się wszystkiego od razu.

„Misja Ambasadora” jest pierwszą częścią nowej trylogii Trudi Canavan, o dźwięcznym „nadtytule” „Trylogia Zdrajcy”. Dla wielkich miłośników „Trylogii Czarnego Maga” oczekiwanie na jej premierę musiało się strasznie dłużyć, a to dlatego, że w owej powieści przenosimy się z powrotem do znanego świata fantasy osadzonego w uroczej krainie Kyralli, powracamy do znanych nam bohaterów: Sonei, Cerego czy też Mistrza Rothena i Regina. Są oni co prawda starsi bo akcja zaczyna się dwadzieścia lat później ale jakby nie patrzeć znani. Taki upływ czasu pozwolił Trudi odmienić świat, który poznaliśmy wcześniej i zmienić bohaterów.

Pewnie pojawiło się Wam pytanie, czy warto sięgnąć po „Trylogię Zdrajcy”, nie czytając „Trylogii Czarnego Maga”? Cóż to zależy od Was w sumie. W treści powieści bardzo dużo jest odwołań do tego co działo się wcześniej, co w pewnym sensie może utrudniać odbiór a brak wiedzy z wcześniejszego okresu może powodować zgubienia i niezrozumienie wszystkiego a z drugiej … można po prostu przyjąć, że tak ma być i tak to wszystko zostało skonstruowane. Niemniej jednak osobiście polecam zajrzenie najpierw do wcześniejszej trylogii, gdyż warto ją przeczytać a po „Trylogii Zdrajcy” możecie niezbyt upodobać twórczość Trudi Canavan.

W „Misji Ambasadora” tak jak już wspomniałam spotykamy się ze starymi bohaterami, Soneą, która jest Czarnym Magiem w Gildii,  wysoko postawionym Złodziejem Cerym, Mistrzem Dannylem i innymi magami, których mieliśmy przyjemność bądź nie przyjemność poznać.  Canavan oczywiście nie zapomniała o dodaniu kilku nowych postaci. Między innymi na przód wyłania się syn Sonei i nieżyjącego Wielkiego Mistrza Akkarina – Lorkin, który jak przystało na młodego maga i dziedzica „legendy” chce dokonać czegoś wielkiego.  Wokół niego toczyć się będzie jeden z głównych wątków powieści. Mianowicie jego chęć zdobycia wiedzy, skłania go do objęcia stanowiska asystenta Ambasadora Gildii i udania się razem z Mistrzem Dannylem do Sahaki. Tam, ze względu na przeszłość swojego ojca wpada w tarapaty i ląduje w Azylu Zdrajców, miejscu, w którym najwyższą władzę dzierżą kobiety. Dość ciekawe, w szczególności, że Sahace to mężczyźni są na „górze”.

Jak to bywa w ciągu 20 lat wiele się zmieniło. Taką dość drastyczną zmianą jest przyjmowanie do Gildii, nowicjuszy z nizin społecznych. Ci, którzy pamiętają „Trylogię Czarnego Maga” i czystki na pewno są zdziwieni. Samo miasto Imardinu się rozrosło i „wyhodowało” nową plagę, plagę gnilu – narkotyku, który uzależnia wszystkie „poziomy” społeczeństwa. Czyżby ktoś chciał wpłynąć, co na niektórych magów? Pojawia się również powtórzenie z wcześniejszej powieści, mianowicie, w mieście znów grasuje dziki mag … Polowanie czas rozpocząć.

Muszę przyznać ze smutkiem, że „Misja Ambasadora” jakoś mnie nie wciągnęła. Całość była dla mnie laniem wody i tylko, w niektórych momentach coś ciekawego się zaiskrzyło. Nie wiem czemu ale autorka postanowiła ubrać swoich bohaterów w mdłe i bezbarwne postacie, które na celu mają chyba tylko usypianie czytelnika.  Kolejną dawką usypiacza są psychologiczne rozważania bohaterów, które czasami są jakby wyrwane z kontekstu. To tak jakby Trudi chciała nam coś powiedzieć ale nie wiedziała gdzie to wepchnąć. Czasami ich rozterki są dość niezrozumiałe, w szczególności patrząc na czas jaki upłynął od ostatnich wydarzeń. Przez co wszystko to  wyszło bardzo słabo i monotonnie. Może celem Canavan nie była wartka akcja a objętość tomu?

W powieści da się wyczuć, że autorka chciała wcielić się w rolę nauczyciela i przekazać coś wartościowego czytelnikowi. Ot jak należy się zachowywać albo, że narkotyki są złe. Tylko czy czytelnik „Misji Ambasadora” nastawiony jest na bajkę z morałem? Bohaterowie także od początku są ustawienia bo stronie białej i czarnej, ciężko spotkać kogoś w odcieniach szarości. Może to wina ich pustości i braku charakteru, ale przez to powieść dużo traci.

Po przeczytaniu „Misji Ambasadora” czuje się zawiedziona bo oczekiwałam wyższego poziomu albo chociaż sprawienia, że mocniej zaangażuje się w historię. Zdaję sobie sprawę, że dla wiernych fanów Canavan powieść jest prawie tym czym oczekiwali i cieszą się, że mogą poznać dalsze losy znanych bohaterów. Ja niestety czuję niedosyt, a co gorsza coraz bardziej obniżam Trudi w rankingu moich pisarzy.

Czekają mnie kolejne tomy i mam nadzieje, że „tam” będzie lepiej bo inaczej zapowiada się nudne kartkowanie powieści z ograniczoną żywotnością.

O książce:
Tytuł: Misja Ambasadora. Trylogia Zdrajcy
Tytuł oryginalny: The Ambassador’s Mission: Book One of Traitor Spy Trilogy
Autor: Trudi Canavan

Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Wydawnictwo: Galeria Książki

Data wydania: 16-06-2010
Liczba stron: 575
Cykl: Trylogia Zdrajcy (tom 1)

 

Sprawdź, gdzie kupić:

Ocena:
  • Książka zainteresowała mnie:
  • Akcja wciągnęła mnie:
  • Narracja uwiodła mnie:
  • Temat zaciekawił mnie:
  • Postacie zawładnęły mną:
3

Podsumowanie:

„Misja Ambasadora” okazała się bardzo przeciętna. Znając wcześniejsze pozycje autorki czuje się zawiedziona i mam wielki niedosyt. Może niektórym się spodoba mi niestety nie.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *